sobota, 24 stycznia 2015

No to przegięłam...

Przesadziłam. Pchana do przodu przez nieopanowaną żądzę sukcesu, opętana przeświadczeniem o tym, że więcej znaczy lepiej, doprowadziłam do tego, że mój organizm pokazał mi środkowy palec. Przegięłam bagietę. Przetrenowałam się.
Z założenia i z obserwacji wspaniałych, zaledwie miesięcznych metamorfoz na profilu Chodakowskiej (taaaa, teraz wiem, że to pic na wodę dla naiwnych) powinnam już wyglądać co najmniej tak:





Natomiast bardziej przypominałam to poniekąd słodkie zwierzątko, przynajmniej jeśli wziąć pod  uwagę moje samopoczucie i chęć do podjęcia jakiejkolwiek aktywności fizycznej (o umysłowej zapomniałam już dawno ;))



Po tej całej kompilacji Skalpeli, Turbo i w końcu, uchowaj nas borze liściasty, Killerów, zaczęłam słabnąć.
Nie byłam w  stanie zrobić całego 40-minutowego treningu, aż w końcu po prostu zasłabłam w trakcie Turbo lub rzeczonego Killera, w tej chwili już nie pamiętam. Nawiasem mówiąc, Killer zresztą w pełni zasługuje na swoja nazwę. Potem zaczęłam trząść się jak galareta nawet w połowie Skalpela. Wreszcie doszło do tego, że non-stop było mi słabo, miałam kołatanie serca, mdłości, kręciło mi się w głowie, źle sypiałam. Wreszcie podjęłam jedyną słuszną decyzję i powlokłam się do swojego lekarza rodzinnego. Na moje pytanie, czy to może być przemęczenie organizmu, bo od pół roku ćwiczę, pan doktor odpowiedział z pełnym przekonaniem, że skądże znowu, że na początku to tak, jak najbardziej, ale to JUŻ PÓŁ ROKU :). Z tego miejsca pragnę nadmienić, że pan doktor może skończył medycynę, ale z całym szacunkiem, o treningach gówno wie. Przetrenować to się można po miesiącu, roku i 10 latach. Teraz to wiem. Wtedy pokornie pokiwałam głową, przyjęłam teorię pana doktora mówiącą o wielkim stresie, który ściska mnie za gardło i potulnie  podreptałam zrobić podstawowe badania krwi, które oczywiście pokazały, żem zdrowa jak koń. Te wszystkie sensacje zdrowotne wymusiły na mnie dość mocne ograniczenie aktywności fizycznej, w zasadzie na początku kłopotów czułam się jak zwłoki nawet leżąc na kanapie, więc  na jakiś czas całkowicie zrezygnowałam z treningów.
Teraz, bo niemal 2 latach wiem, jak ważna jest regeneracja. Wiem, że jeśli ciało daje sygnały, że ma dość, to trzeba przystopować. Ale wtedy, jak napalona początkująca "fitnesska" tego nie wiedziałam :) Jeśli od dłuższego czasu nie macie ochoty ani sił na trening, a zmiana zestawu nie pomaga to może być sygnał, że pora zrobić kilkudniową przerwę. Taka przerwa na pewno nie zniweczy Waszych dotychczasowych wysiłków (właśnie tego bałam się najbardziej, tydzień przerwy i znów zmienię się w


Za to po przerwie wraca się do treningów ze zdwojona energią :)

Oczywiście jeden dzień w tygodniu to absolutny mus, o którym nie muszę nikomu przypominać :)



Zanim moje ciało odmówiło współpracy, wyglądałam tak:

1.11.2013r










 Osłabienie organizmu i ograniczenie aktywności fizycznej trwało mniej więcej do końca roku 2013.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze wulgarne i spam będą usuwane. Zapraszam do dzielenia się wrażeniami. Oczywiście jestem też otwarta na sugestie :)