I wiecie co, śmiać mi się chce, jak widzę teksty fitnessowych męczennic: " ja nie jem pączków, jak dieta to dieta...", "Zamiast pączków jem owocki, są lepsze..."(ta, akurat), "Nie jem pączków, idę pobiegać..." (pewnie po to, żeby nie widzieć tych pączków na talerzu). Czy na serio zjedzenie tych kilku pączków sprawi, że coś się stanie? albo chociaż jednego, tak symbolicznie? Jeśli cały rok trzymamy dietę (oczywiście z przerwami na "cheat day", który pomaga przetrwać trudy fit-życia :)), to przecież trochę nadprogramowych kalorii nas nie zabije. Ani nie sprawi, że na następny dzień nie zmieścimy się w drzwiach. Nie popadajmy w paranoję, dziewczyny. Co nas nie zabije, to nas wzmocni, dobry pączek nie jest zły, a każdemu czasem należy się odrobina przyjemności :)
źródło
No to teraz czekam do następnego roku. Znów obeżrę się do nieprzytomności :) A na następny dzień wcale nie zmienię się w:
Zatem miłego pączkowania :)
Zgadzam się :) też zjadłam 2 i dramatu nie ma :)
OdpowiedzUsuńDokładnie, co nas nie zabije, to nas wzmocni :)
Usuń